Pjes też człowiek
- Amelia Makówka
- 3 maj 2016
- 3 minut(y) czytania

Wróciliśmy z Włoch i to było właśnie miejsce, które natchnęło mnie do dzisiejszego postu po milczeniu, za które musicie mi wybaczyć, dawno nie byłam tak zalatana.. Mimo, że o naszym wyjeździe na pewno jeszcze trochę napiszę, to nasunął mi się nieco inny temat. Odkąd pamiętam zabieram swoje psy wszędzie gdzie się da, czasem tam gdzie się nie da też. Bado zaliczał wszystkie domówki, kilka koncertów, a nawet Slotowy teatr, natomiast Nuvi w wieku szczenięcym często przemycany był do galerii. O ile w Galerii Łódzkiej nie ma tym problemu, to inne miejsca w naszej okolicy raczej nastawione są na wielkie "NIE". Jako, że uwielbiam łódzką Manufakturę, to ciężko było mnie odwieść od socjalizowania młodego właśnie w tamtym miejscu. Z pomocą pospieszyło mi nosidełko na szyję. Oprócz tego, że umożliwiło mi swobodny socjal w centrum handlowym, to dało mi jeszcze możliwość przewozu w pociągu bez opłaty. No same plusy, ale co, kiedy mały drań urósł? No właśnie, w sumie od tego czasu sporadycznie zdarza się, że rudy gdzieś ze mną wejdzie. I raczej zdarza się to tylko na dalekich wyjazdach.
Dziwnie czuję się więc, kiedy po takim czasieidę w jakieś miejsce publiczne - zabudowane - razem z psem. Owszem, moje psy są do tego przyzwyczajone, nauczone. W restauracjach niezależnie od wszystkiego, mimo swojego codziennego żebractwa nauczone są położenia się pod stołem i warunek jest prosty - odpoczywasz lub obserwujesz albo wychodzimy. To samo w centrum handlowym, jeśli pies wyrywa mi się i ciągnie - wyjdziemy.
No i teraz punkt programu... Moim zdaniem, nie ma absolutnie nic złego w zabieraniu psa w takie miejsca, jednak warunków jest kilka.. Zachowanie, to chyba rzecz tak oczywista, że nie trzeba o tym nawet wspominać, ale najbardziej zastanawia mnie, gdzie, w przypadku pozwolenia na zabieranie psów, jest miejsce na odpowiedzialność właściciela? Bo to przecież od tego zależy jak nas - psiarzy - postrzega "Pan Kowalski". W Polsce przyjęło się, że psów wprowadzać nie wolno (miejsce nieoznaczone), a jeśli wolno zazwyczaj przekaże to obsługa sklepu dopiero po wcześniejszym zapytaniu, lub takie miejsce odznacza się "zaproszeniem", lub postawioną przykładowo miską z wodą, która napawa nadzieją "o, może się uda".


Wyjeżdżając razem z rudym do Włoch przeżyłam trochę szok psiokulturowy. Za psa w hotelu nawet dodatkowo nie płaciłam, kiedy pytałam w restauracji lub sklepie czy mogę wejść z psem patrzyli na mniej jak na dziką i rzucali sympatycznym "of course!" Tam rzecz ma się odwrotnie! Znakiem oznaczone są miejsca, w których z psem wchodzić nie wolno, natomiast wszystkie inne hulaj dusza! No i tu pojawia się kolejna różnica - mentalność psiarzy.. a właściwie "psiarzy", bo mam na myśli osoby, które to myślą o sobie jak o świętych krowach i to, że już gdzieś weszły znaczy, że im wszystko wolno. Oczywiście właściciel każdego terenu ma pełne prawo zabronić wstępu psa na swój obiekt, ale z pewnych przyczyn utarł się w naszym kraju schemat, że psów się nie bierze i już. No i nie bez przyczyny, bo owe święte krowy chodzą w ciasnych uliczkach i w tłumie z czworonogami na tak długiej smyczy, że jedno z nich idzie przy prawej krawędzi, a drugie przy lewej, owe święte krowy nie czują się zobowiązane to posprzątania po swoim psie, nawet jeśli załatwi się w centralnym punkcie poruszania się innych, a tuż obok stoi kosz na śmieci. Tam tego nie było... Osoby normalne, nie tak popieprzone na punkcie psim jak ja, mają w głowie zakodowane, że są za te cztery łapy odpowiedziane i że zachowanie tych czterech łap świadczy o nich samych. Nie spotkałam ani jednej osoby, która puściłaby psa samopas "bo może", nie spotkałam osoby, która wyraźnie widząc że odchodzę ze swoim psem na drugą stronę chodnika podeszłaby do mnie ze swoim czworonogiem "bochcesieprzywitać". Nie spotkałam też osoby, która poruszałaby się po sklepie spożywczym z psem, który próbuje wyjadać żarcie z półek, albo na nie wskakiwać, bądź - jeszcze lepiej - zaznaczyć sobie teren w środku budynku z podejściem "ja tu jestem gościem i po mnie mają sprzątać". Każdy pies poruszający się w mieście i w lokalu nie był zestresowany tą sytuacją, nie był przytłoczony tłumem.
U nas w miejscach, w których psy mogą przebywać, niestety często widzi się psy, które są tam zabrane tylko dlatego że mogą, bo to jest "DLA NICH". I ja oczywiście nie twierdze, że moje psy są idealne, bo nie są, aczkolwiek wydaje mi się, że całkiem się ich nauczyłam - ich zależności między sytuacją a zachowaniem i wiem na co mogę sobie pozwolić, a na co nie :)
Comments