top of page
  • Black Facebook Icon
  • Black YouTube Icon
  • Black Instagram Icon

Wtorkowa Łódź

  • Zdjęcie autora: Amelia Makówka
    Amelia Makówka
  • 9 lut 2015
  • 3 minut(y) czytania

Socjalizacja pełną gębą. Planowaliśmy wybrać się z młodym na trening do Dynamite Dogs, jednak warunki pogodowe na to nie pozwoliły. Korzystając z okazji bycia w dużym mieście odwiedziliśmy kilka innych miejsc, na dworcu miałam wrażenie, że młody trochę dyga, ale szybko rozwiał moje obawy i chodziło raczej o pogodę - maluszek jeszcze źle reaguje kiedy jest zimno i mokro. Wybraliśmy się do tkmaxxu spacerkiem wzdłuż ruchliwej ulicy poćwiczyliśmy chodzenie na smyczy i szło baaardzo fajnie, zrobiliśmy rundkę po pasażu łódzkim z pieskiem na rękach "na niemowlaka" z brzuchem do góry - pełen relaks. Spacer przy dworcowym parku i ćwiczenie odwołania od wiewiórek - idealnie. Generalnie co chwila zaczepiali nas ludzi zachwycający się grzeczniutkim i ślicznym pieseczkiem, a jedna pani nawet była bardzo zawiedziona kiedy dowiedziała się, że nie jestem z Łodzi, bo chciałaby mi oddać pieska na szkolenie... <3 Wróciliśmy na dworzec poczekać na pańcia pieseczków, który przywiózł nam coś na kształt psiego nosidełka - wybawienie dla mojej wystarczająco już upieprzonej kurtki, temu psu powinnam zamontować błotniki... Nie jestem zwolennikiem tego typu wynalazków, w końcu pies łapy na od tego żeby chodzić, ale przy szczeniaczku, który jeszcze nie do końca potrafi chodzić na smyczy jest milion razy bardziej komfortowe niż noszenie psa na rękach. Póki się mieści można z nim w taki sposób wejść praktycznie wszędzie, robiąc dzieciaczkowi na prawdę rewelacyjną socjalizacje. Podróż autobusami idealna, pieseczek spał albo na kolankach albo w nosidełku. W Manufakturze chodziliśmy po sklepach i nikt się do pieseczka nie przyczepił - jestem z tych osób, które wejdą z psem wszędzie gdzie się da i w jeszcze więcej miejsc, gdzie się nie da :D W Kakadu chyba z pół godziny rozmawiałam ze sprzedawczynią o borderach, a wszystko zaczęło się od tego, że poprosiłam o wodę dla młodego. Na prawdę rzadko trafię się na ludzi w tym temacie w sklepach zoologicznych, chyba, że tak po prostu jest na moim "wypizdowie". Po manufakturowym rynku młody biegał bez smyczy między spooorą ilością ludzi i nawet nie myślał o tym żeby do nich wiać, cały czas trzymał się mnie, a nawet jak kawałeczek odszedł przybiega na jedno słowo bez mrugnięcia okiem - wiem, że może to dla większości z was jest, lub co najmniej powinno być normalne, jednak po Bado takie zachowanie to dla mnie największy skarb. Młody robił furorę, sprzedawca w Saturnie miział mi pieska przy doradzaniu aparatu, a ochroniarz przy wyjściu spojrzał, zapytał co to za przemyt i sam zaczął się przy nim rozpływać. Sporo szarpaliśmy się na placu, młody szarpie się na prawdę MEGA i mamy już próby aportu, który za kilka tygodni myślę, że może wyglądać na prawdę fajnie. Jeżeli chodzi o ludzi jestem pod super pozytywnym wrażeniem, wszyscy się pytali jeżeli chcieli pogłaskać, generalnie każdy miły i przyjaźnie nastawiony, poza jedną sytuacją, która mnie bardzo zirytowała. Mianowicie podeszła do nas ok pięcioletnia dziewczynka, w momencie, kiedy szarpałam się z młodym i robiłam zmiany zabawek, widząc dziecko na horyzoncie przestałam, ale młody był w amoku zabawy, dziewczynka spytała się mnie czy może pogłaskać, przytrzymałam psa i pozwoliłam, ale kiedy dziewczynka chciała go głaskać po pyszczku zamiast po pleckach, które jej "nadstawiłam" mamie powiedziałam, że psiak właśnie się bawi, jego szczenięce ząbki są na prawdę bardzo ostre i jednak wolałabym nie ryzykować, że na przykład nie wceluje w piłkę, zwłaszcza, że dwie minuty wcześniej zamiast w szarpak wcelował w moje palce. Na prawdę nie rozumiem dlaczego owa pani odeszła bardzo obudzona, chyba nie chciałaby żeby jej dziecko dostało szczenięcym kłem. Kontroluje młodego, ale nie w momencie kiedy niczego winne dziecko (wobec którego środki ostrożności ma zachować rodzic) pakuje bawiącemu się szczeniakowi łapy pod pyszczek. No ale cóż... :D Później poszliśmy do knajpy i padnięty szczeniaczek zasnął na krzesełku jak zbity pies - weszliśmy od razu po dużym pobudzeniu i ekscytacji, a Nuvi bardzo ładnie załapał, że teraz ma się "wyłączyć". Wycisza się na prawdę genialnie, bardzo mi się podoba jak zmienia tryb pracy i zabawy w odpoczywającego pieska i odwrotnie. Wróciliśmy do domu mega zmęczeni, ale do wymęczenia został jeszcze Pan Biały! Cholernie padnięta wyszłam z nim jeszcze na dwór posztuczkować, porobić elementy obi, biegał luźno i jak na to, że dzień wcześniej zwiał i miał mnie głęboko to dzisiaj odwoływał się z miarę ok. A tu jeszcze kilka fotek od Ani ze spacerku sprzed kilku dni - również pierwsze - mój faworyt. Niestety z dzisiaj nie mamy w sumie nic, ponieważ tymczasowo straciliśmy dostęp do aparatu :(

Comments


bottom of page