O rzeczach nieprzyjemnych...
- Amelia Makówka
- 16 sty 2015
- 3 minut(y) czytania
No cóż, przyszedł dzień, kiedy dowiedziałam się wystarczająco wiele i potwierdziłam wszystko w wystarczającym stopniu. Dzisiaj będzie nieco o Baduczkowym zdrowiu. Ale zacznijmy od początku. Kiedy mały do nas trafił zdarzały mu się częste epizody żołądkowe, zapalenie żołądka, trzustki, brak skurczy żołądka i całkowita jego niewydolność. Myślałam sobie, ot, choroba, wszystko się wyleczy. Młody organizm sobie poradzi. Walczyliśmy z tym przez kilka miesięcy, jednak w końcu się uspokoiło. Historie żołądkowe zdarzały się regularnie, raz na jakiś czas i było to uzasadnione przebytą chorobą, do weterynarza mieliśmy zgłaszać się dopiero kiedy trwa to więcej niż 2-3 dni. Zazwyczaj wyglądało to tak samo - mniejszy apetyt, chwila płaczu, wymioty, tabletka, koniec. W najgorszym przypadku powtarzało się jeszcze pare razy w ciągu dnia, ale zazwyczaj to były pojedyncze sytuacje (mówimy o sytuacjach "bez powodu", nie uwzględniając dni kiedy po prostu mógł nażreć się jakiegoś niekoniecznie strawnego syfu). Następną kwestią był jego zupełny brak gibkości. Mam jeden jedyny filmik, w którym Bado w wieku 8 tygodni leży na plecach. W późniejszym okresie taka sytuacja już się nie zdarzała. Mój pies NIGDY nie wywalał podwozia do góry, w momencie kiedy nadstawia brzuszek do pieszczotek nadstawia go boczkiem. Do pewnego czasu bardzo mnie to intrygowało, biały jak na westa jest niesamowicie drobny, mały, nie powinno sprawiać mu to problemu. Kolejnym z cyklu "o co mu chodzi" były moje mozolne próby nauczenia go rollki. Owszem, udawało się, jednak tylko na trawie, raz na jakiś czas, ale wyraźnie sprawiało mu to ból/dyskomfort. Zastanawiałam się o co chodzi i po sytuacji, kiedy na lipcowym obozie w Annówce Paula wymacała mu dodatkowo przeprost stawów skokowych zdecydowaliśmy się zrobić małemu RTG. Wyszło co miało wyjść. Diagnoza była konsultowana z kim się dało, swoim weterynarzom również bardzo ufam. Zrośnięte kręgi w kręgosłupie, brak jakiegoś wiązania, krzywe kości, zmiany zwyrodnieniowe, generalnie przy wszystkim jest "coś". Niestety, mamy zalecenie nieskakania, rezygnacji z frisbowych figur, rezygnacje z tyczek agility, czyli automatycznie z zawodów. Możemy zajmować się rozgrzewkami, ćwiczeniami budującymi mięśnie, ćwiczeniami w formie rehabilitacji. Zauważyłam, że po wysiłku nasilają się nasze żołądkowe atrakcje, oprócz tego zmieniły się i nie trwają już kilku minut. W ciągu ostatniego tygodnia mieliśmy trzy noce, przez które godzinami jęczał, wył (dosłownie wył, nigdy bym nie przypuszczała, że mój pies ma taką potęgę w głosie). Męczy się przy tym strasznie, w niedzielę na prawdę miałam solidnego stracha, czy wszystko będzie z nim w porządku.

Po takich incydentach bywa, że śpi cały dzień, a na pierwszy spacer zabieram go o 16-17, nawet się nie upomina, robi się bardzo apatyczny. W dni, kiedy wszystko jest ok zupełnie nie dociera do niego to, że musimy się oszczędzać. Wspominałam ostatnio, że ulubioną sztuczką białego jest tap? Kiedy nie wie co ma zrobić robi reversy. Sam z siebie robi tą sztuczkę po kilka, razy pod rząd, a ja nie mogę mu teraz na to pozwolić. Bardzo mi go szkoda, bo mały nie wie "o co tej zrzędzie chodzi" i nie ogarnia dlaczego ma się nie forsować. Przecież pies, który pracuje, będzie się starał często nawet mimo bólu. Po dzisiejszej malutkiej porcji żarcia był strasznie pobudzony i już zaczynał popiskiwać, odesłałam go na miejsce, żeby odpoczął po jedzonku, a on przez kilkanaście minut patrzył na mnie z miną "ale po co? chce się bawić!". Uchylając rąbka tajemnicy wrzucam zdjęcie mojego ulubionego z dzieciątek, z hodowli Extreme Team, u których dzisiaj byliśmy w odwiedziny. Zi junior! Niesamowite maluszki.

Comentários