Annówka - Odlot 2014
- Amelia Makówka
- 26 lip 2014
- 2 minut(y) czytania
Już po Annówkowym obozie. Leżymy i odpoczywamy po tygodniu ciężkiej pracy. Z tego miejsca chciałabym podziękować mistrzom Gubiszi i Gumiszi za cierpliwość, wyrozumiałość i bardzo indywidualne podejście do każdego psa. Dziewczyny odwaliły kawał dobrej roboty. Niestety stało się to, czego się obawiałam, czyli swoją niedoświadczoną ręką wiele zepsułam. Polegając na niepodważalnej wiedzy internetów okazało się, że zepsułam małemu aport i już podczas zapoznania przez 5 minut radośnie pląsał po polu z dyskiem w zębach. W następnych dniach pracował już na lince, żeby jak najwięcej wyciągnąć z sesji z psami, a nad aportem będę pracowała teraz. Przyznaję, że byłam dosyć zaskoczona i zawiedziona, przecież jeszcze 2 tygodnie temu na slocie mały aportował piłeczki między setkami ludzi, przy głośnej muzyce, w ogromnym rozproszeniu.
Przy sesjach z innych figur Faflik pracował dzielnie, chociaż przy takim upale bardzo szybko się męczył. Porobiliśmy trochę overki, które nawet nieźle jak na pierwszy raz wychodziły i zrobiliśmy wstęp do flipów, gdzie odezwało się po raz kolejny moje czajenie się i nieumiejętność nagrodzenia go w dobrym momencie. Bado zaczął się szarpać twardymi dyskami - ktoś mu zrobił pranie mózgu pod moją nieobecność?

W ostatni dzień, dzień zawodów małe pracowało już moim zdaniem dużo lepiej. Bez walczenia aportował i bardzo się starał (ze średnią skutecznością, ale oj tam oj tam) łapać piłeczkę do pyszczka. Wcześniej od razu się odsuwał kiedy rzucałam coś w jego stronę, a wczoraj nastąpił jeszcze większy progress i psowe zaczęło łapać dyski wyrzucone do pyszczka. Najbardziej cieszy mnie, że małe w ogóle CHCE pracować i sam się tej pracy domaga. Zajęliśmy magiczne ostatnie miejsce (kto by się spodziewał? :D) bo mimo starań małego moim rzutom jeszcze do perfekcji brakuje bardzo wiele, ale na to też poświęcę trochę czasu w najbliższych dniach i mam nadzieję, że i to się poprawi.

Comments